Wśród pięknych domów, radosnych ludzi, bawiących się dzieci, osiedlową uliczką szedł Dziadeczek łkając tak, że łzy nie przestawały płynąć…
Wiosen liczy zbyt wiele by próbować ustalić Jego dokładny wiek, ciałko ma zmęczone tak, że sił brak by znieść ten widok, sierści już dawno nie ma, strupy i rany, zęby wszystkie zgniły, robaki i wszy opanowały cały organizm, temperatura spadła poniżej normalnej, skrajne zagłodzenie, szanse na przeżycie nikłe…
i tylko nasz samochód stanął…tylko my słuchaliśmy jego przeraźliwego płaczu…
Nie walczył. Nawet nie próbował uciekać, tylko tak przeraźliwie płakał… pozwolił zrobić ze sobą wszytko…
Przebywa w szpitaliku, gdzie ważą się jego losy, nie wiemy czy przeżyje ale jeśli tylko…to damy z siebie wszystko by choć przez chwilę poczuł, że człowiek znaczy też dobro…
Ignaś bo tak ma na imię nasz Dziadeczek, ogrzewany jest termoforem, kocami ale też czułością ludzkich rąk, dobrym słowem i nadzieją, że damy radę – walczy!!! Badanie serduszka wykazało rozległe zmiany, są też zmiany neurologiczne, podejrzenie nowotworu jąder (a raczej jądra bo drugiego brak).
Ignaś dostał specyfik na pobudzenie łaknienia, który zadziałał też uspokajająco, więc Mały co chwila ucina sobie drzemkę.
Maleństwo poczuło się bezpiecznie, pierwszy raz od długiego czasu ma szansę odpocząć, zmrużyć stareńkie oczka bez obaw, że tam gdzieś czyha kolejne niebezpieczeństwo, już nie musi uciekać, biec przed siebie co sił w zmęczonych łapkach, nie musi już bezgłośnie wołać o ratunek, cichuteńko kwilić nad swoim psim losem…
Zaufał nam bezgranicznie, całym sobą dziękując za to, że jesteśmy…że nie byliśmy obojętni…
Nie odwracaj wzroku…podaj łapę…
Oby dana nam była szansa przeprosić za wszystkie krzywdy, za całe Twoje psie życie…