Bartuś to około 6-miesięczny kocurek, który, jak dotąd, żył pewnie jako bezdomny, niechciany kociak… Pewnego razu przyszedł pod jeden z bloków z dosłownie rozkładającą się łapą.
Rana śmierdziała, z łapy lała się ropa, była cała opuchnięta. Zadzwoniła do nas z rozpaczliwą prośbą o pomoc jedna z mieszkanek bloku. Kocurek był przerażony i nie dawał się złapać. Udało się dopiero wieczorem, kiedy był już tak słaby, że sam wszedł do kartonowego pudełka po butach i dopiero, kiedy opadł z sił, dał sobie pomóc.
Niestety, w łapę wdała się martwica. Kocurek nie miał już w niej nawet czucia. Z bólem serca podjęliśmy decyzję o amputacji, jedyną słuszną, ponieważ próbując ratować łapkę narazilibyśmy kocurka na zakażenie i śmierć…
Bartuś okazał się prawdziwym kocim miziakiem. Uwielbia głaskanie, pieszczoty i wcale nie przeszkadza mu brak łapki. Radzi sobie świetnie. A my wierzymy, że gdzieś tam czeka na niego jego ukochany dom. On tak dużo wycierpiał, a ma przed sobą jeszcze wiele lat życia.
Sprawmy, aby było ono szczęśliwe…
Bartuś po operacji amputacji jeszcze kilka dni będzie przebywał w lecznicy. Niestety, musimy go zabrać do schroniska, do klatki. Bardzo chcemy, aby szybko znalazł dom, żeby ominął schronisko. Może zdarzy się cud?
Niestety, w ostatnim czasie trafiło do nas wiele poszkodowanych zwierząt (po wypadkach samochodowych, cierpiące, wygłodzone oraz takie, u których trzeba było wykonać amputację kończyn). Walczymy o każde życie zwierzaka, niestety koszty zaczynają Nas przerastać.. dlatego bardzo prosimy o wsparcie!