Historia suni:
Beagle, cudne trikolorki. Sygnał o błąkającej się suni z gigantycznym guzem dostaliśmy w niedzielę. Na miejscu okazało się, że to sunia Beagle. Zabezpieczono ją na noc i nakarmiono. Na drugi dzień sunia trafiła do weta. Zbadany guz, obcięte wrastające się pazury które utrudniały chodzenia, wyczyszczono kompletnie zapchane wydzieliną uszy; dostała środek na odrobaczenie i krople na kark na pchły i kleszcze których nosiła całe stado. Ma 5-6 lat.
Guz jest wielkości męskiej pięści a sutki wyciągnięte niemiłosiernie świadczą o wielu wykarmionych cudnych „rasowych” i drogich szczeniaczkach…
Dziś było usg i decyzja o natychmiastowej operacji. Ten guz to olbrzymia przepuklina, która była niebezpieczna dla jej życia. Została zoperowana i wykonano sterylizację. W międzyczasie sunia była ogłaszana na fb, w nadziei, że komuś zginęła.
W niedzielę mieliśmy drugi telefon z tej samej okolicy o błąkającej się suni z wyciągniętymi sutkami. Założyliśmy, że to o tą samą chodziło. Błąd. Dziś znów zadzwonił telefon, ze sunia jest w okolicy. Nasza wolontariuszka pojechała do ludzi, którzy zabezpieczyli ją na podwórku. Zgadnijcie co to za sunia ta druga? No oczywiście kolejna sunia Beagle!
Obie pojawiły się w niedzielę w tym samym miejscu. Pola, lasy i pojedyncze domy. Przypadek? Chyba nie… Druga sunia zabezpieczona i nakarmiona czeka na wizytę u weta. Jutro obejrzy ją lekarz. Ma tak samo powykrzywiane pazurki, na sobie kleszcze i wyciągnięte cycuchy…
Ile razy rodziły? Ile zarobiły? W jakich warunkach były trzymane? Opieka weterynaryjna? Przeciez to koszty. Operacja – koszty. Szczepienia – koszty. Na dodatek trzeba było je karmić – koszty. No to TNIEMY koszty kochani. Trzymamy w klatkach, dopuszczamy przy każdej cieczce, mają tylko rodzić, rodzić…a ktoś zarabia…